czwartek, 15 lutego 2018

Rokcy Babloa, czyli talent, upór, szczęście

Poszukiwanie ciekawych doznań teatralnych warto rozszerzać poza różne oficjalne sceny, instytucje i przedsięwzięcia z dużym doświadczeniem, wielkimi nazwiskami. Przekonałem się o tym już kilkukrotnie, że warto pytać znajomych, nie bać się jechać w jakieś dziwne, wydawałoby się mało teatralne miejsca, by przeżyć coś niesamowitego. Ze spektaklem "Rokcy Babloa" Teatru Alatyr było u mnie właśnie tak - wieści rozchodzą się przez znajomych, fama niesie, że rzecz jest świetna, miejsce jest przedziwne (Dzika Strona Wisły jest bardziej klubokawiarnią niż teatrem), niby blisko, a jakby na uboczu, bilety tanie jak barszcz (możecie się przekonać sami - znowu grają w ten weekend)... A przedstawienie? Polecam z całego serca. Zabawne, inteligentne, żywiołowo zagrane, jest w nim dużo szczerości i prawdy. Pomysł i wykonanie po prostu petarda.

fot. Artur Wacławek
Na początku warto rozwiać wątpliwości - nie ma żadnej literówki w tytule spektaklu. Owszem - wszelkie podobieństwo jest uzasadnione bo twórcy inspirowali się historią Sylvestra Stallone'a, który był w Hollywood nikim, ale "wychodził" ze swoim scenariuszem "Rocky'ego" swoją szansę. Ale ponieważ właściciele praw autorskich do filmu nie są zainteresowani rozdawaniem ich na prawo i lewo, tytuł nie mógł brzmieć identycznie. Choć zastanawiam się czy gdyby przedstawiciel wytwórni nie zobaczyłby tego co mogliśmy my, nie zmieniłby zdania. Nieważne. W tym przedstawieniu bardzo trudno oddzielić jest żart od szczerości, więc może i próby uzyskania praw do tytułu nie były do końca serio. Grunt że wyszło świetnie.
Na kanwie historii Stallone'a i brawurowego streszczenia scenariusza filmu (podobno napisanego w 3 dni), o który walczy, mamy coś co jest wartością dodaną, a tak naprawdę dodaje całości głębi. To już nie jest tylko american dream, pieśń o drodze do sukcesu, ale dużo bardziej gorzka rzeczywistość z naszego podwórka, gdzie młodzi ludzie po szkołach aktorskich, mimo talentu i pomysłów, nie mają gdzie się realizować, pragną realizować się w tym zawodzie. Trójka aktorów na scenie opowiada nam historię o bokserze amatorze, który dostaje szansę na walkę o tytuł mistrza, błyskawicznie zmieniając role, dając z siebie tyle energii, że można by pewnie na te ponad dwie godziny podłączyć do nich pół dzielnicy, a w pewnym momencie każdy z nich staje przed nami i zaczyna opowieść o sobie, o swojej drodze do aktorstwa. Pojedynek na pięści, ta nieustanna walka z przeciwnikiem i samym sobą, by nie dać się kolejnemu ciosowi, by ustać na nogach, by wyjść z kontrą, staje się dla nas symbolem życia, osiągania celów. Stallone ze swoim scenariuszem też doświadczył wielokrotnie porażki i odmowy, nikt w niego nie wierzył, ale był uparty.
Trzy bardzo osobiste historie - każdy z nich miał marzenia, plany, próby, porażki, zawody, kryzysy... I wreszcie moment, w którym dochodzą do wniosku  - skoro nikt nie daje nam etatu i głównej roli, stworzymy własny teatr, sami napiszemy teksty i zagramy w tym główne role. I tak właśnie powstał Teatr Alatyr i między innym ta sztuka. A my możemy być tą publicznością, która powie im ile to jest warte, czy dalej jest sens to robić.
Co tu dużo gadać. Jest sens. Niesamowita dawka emocji, prawdziwych emocji, dawanie z siebie maksimum, proste, ale jakże dobre pomysły na wykorzystanie małej przestrzeni, skromnego budżetu, dowcip, ale i miejsce na refleksję - kurcze widzę w "Rokcy Babloa" same plusy. No, może jedynie krzesła powinny być wygodniejsze. Ale co tam ból d... skoro dusza się raduje.
Uwierzcie, że warto się wybrać i przeżyć to samemu!
Więcej o spektaklu tu.
Obsada:
Bartosz Budny jako BARTOSZ BUDNY
Michał Karczewski jako MICHAŁ KARCZEWSKI
Rafał Pietrzak jako RAFAŁ PIETRZAK
Scenariusz i reżyseria - Jakub Kasprzak
Muzyka - Paweł Jeleniewski

Produkcja - Paweł Klica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz