wtorek, 2 stycznia 2018

Grzech - Nina Majewska Brown, czyli u nas zawsze tak spokojnie było

Na jutro przygotowuję rozstrzygnięcie konkursu z 10 książkami i jego kontynuację, ale dziś już normalna, kolejna notka. Otwieram tym samym ósmy rok bloga Notatnik Kulturalny. Ważny dla mnie czas i chyba właśnie dlatego chcę ciągnąć to dalej, mimo kryzysów, słabych statystyk i myśli, że to wszystko jest do d...
Co tam. Tak wiele się dla mnie zmieniło dzięki temu wariackiemu projektowi, że warto.
Stosy do pilnego przeczytania jak widać rosną, więc może w roku 2018 uda się przeczytać więcej niż w roku 2017 (111)? Tyle fajnych tytułów się do mnie uśmiecha. Z Waszych podsumowań też już wynotowuję sobie kolejne. A Wy zaglądaliście na Notatnikowe podsumowanie?


Dziś coś od Rebisu. Chyba dawno nic od nich nie czytałem. Pora więc na kolejną polską autorkę i "Grzech".



Gdy autorka kojarzona dotąd z powieściami obyczajowymi, zabiera się za pisanie kryminału, można mieć lekkie obawy przed tym co z tego wyjdzie. W przypadku Niny Majewskiej Brown, wyszło to jednak naprawdę nieźle.
Może dlatego, że nie zrezygnowała tak zupełnie z klimatów, które dobrze czuje - postawiła nie tylko na intrygę kryminalną, ale przede wszystkim na tło obyczajowe, portrety psychologiczne różnych postaci, których losy krzyżują się w niewielkiej wsi otoczonej lasami i jeziorami.


Coraz częściej w kryminałach mieszają w ten sposób panie - choćby Puzyńska, Läckberg. To już nie jest prosty schemat: policjant (albo detektyw) - zbrodnia - ofiara - sprawca. Atmosfera niewielkich społeczności sprawia, że wszystko staje się jakby bardziej intensywne, wchodzimy w życie tych ludzi, relacje między nimi, ich sekrety. Tak właśnie jest w "Grzechu".

Sama zbrodnia jest nawet w tle, na początku dochodzi do mniej groźnych incydentów: ktoś zakleił dziurki od kluczy do niewielkiego kościoła, powieszono trzy zamordowane koty na płocie sołtysa. Plotki, podejrzenia, niepokój... Potem ginie w lesie starsza kobieta i już każdy zaczyna czuć, że w okolicy dzieje się coś dziwnego. Czy to dzieło kogoś miejscowego? To pewnie ci, co unikają ludzi, nie chodzą do kościoła, mieli konflikty z prawem - inny, to znaczy winny. A może to ktoś obcy, na przykład letnicy, którzy wypoczywają w domkach nad jeziorami? 
Wśród przyjezdnych jest też Aleksandra. Pojawiła się z nastoletnią córką, buntującą się i humorzastą, ale nie za bardzo miała co z nią zrobić, choć nie jest jej to na rękę. Ola nie przyjechała do Koniuszek na wypoczynek, ale zapragnęła odszukać swoją córkę, którą w młodości urodziła, a jej rodzice kazali jej oddać do adopcji. Wiele lat nie wiedziała gdzie jej szukać, ale gdy tajemnicze zdarzenia ściągnęły do wsi dziennikarzy, dostrzegła na ekranie podobieństwo w dziewczynie, która pracuje w lokalnym sklepie. Nie wiedziała jednak, że dziewczyna sama też zaczyna domyślać się prawdy o tym iż jej rodzice są jedynie jej opiekunami, a od dłuższego czasu marzyła o tym, by wyrwać się z gospodarki i od ciężkiego losu jedynaczki na wsi. Marzenia, obawy, nadzieje zderzą się gdy odkryją prawdę o sobie.     
Tajemnice z przeszłości dręczą nie tylko je dwie, tutaj wiele postaci coś ukrywa, "pudrują" rzeczywistość, udają kogoś zupełnie innego, po to żeby mieć święty spokój albo z drugiej strony by zyskać podziw otoczenia. Oddanie prowincjonalnej atmosfery, jednocześnie pełnej serdeczności, ale i dusznej od "życzliwych" komentarzy i porad, to na pewno mocna strona "Grzechu". I choć książkę trudno nazwać rasowym kryminałem, to zakończenie wcale nie jest tak słodkie jak można by oczekiwać. 

Powieść Majewskiej Brown polecam tym, którzy nad samą zbrodnię, śledztwo i mroczny klimat, przedkładają w powieści rozrysowanie jakiegoś szerszego obyczajowego tła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz